środa, 29 lipca 2015

Rozdział I


-Powiedz cokolwiek czujesz! Mam w dupie to, jak bardzo to niebezpieczne, głupie, żenujące lub jak bardzo rani...POWIEDZ MI CO CZUJESZ! Bądź ze mną szczera. Bądz szczera za sobą do cholery! - Źle się poczułam że akurat wtedy gdy widzę go prawdopodobnie ostatni raz, musi na mnie krzyczeć, denerwować się. Przed naszymi oczyma przemknął pociąg, a w podziemnym tunelu momentalnie zrobiło się niewyobrażalnie zimno. A może tylko mi wydaje że jest zimno? Może to przez mój stres, może... Nagle moje przemyślenia przerwał Malte.
- Przepraszam, nie chciałem. Po prostu jestem strasznie nieszczęśliwy że muszę Cię zostawić akurat teraz, kiedy masz tyle problemów....-Chłopak podał mi prawie do końca spalonego blanta i objął mocno. -Ale zrozum, jesteś moim całym światem, a nie wiem czy ja cokolwiek dla ciebie znaczę...- Po policzku Malte spłynęła pojedyńcza łza. Zawsze był taki wrażliwy po marihuanie. - Jesteś moim najlepszym przyjacielem, dobrze o tym wiesz... Bez Ciebie byłabym w strasznym bagnie, zresztą po co ja Ci to mówię- przewróciłam oczami znacząco. Był jedynym człowiekiem, który tylke o mnie wiedział. Chłopak spojrzał na zegar wiszący za nami - Kuwra mać, już 20.40 - burknął - Za piętnaście minut będzie mój pociąg.
Wzięłam ostatniego bucha ze skręta, zgasiłam go butem i usiadłam nad torami. Malte usiadł zamyślony obok mnie. Siedzieliśmy dłuższą chwilę w ciszy.
-Więc co do chuja mam zrobić, żebyś był szczęśliwy? - zapytałam, chociaż to było pytanie retoryczne, oboje dobrze wiedzieliśmy że chciał żebym pojechała z nim. Dobrze wiedziałam że dla niego to nie jest jedynie przyjaźń.